Kolejny rozdzialik.. Wydaje mi sie iż będzie on dosyć krótki. ._.
~~według Shiry~~
Razem z Sasorim wyszliśmy z budynku. To wydarzenie z rana trochę głupio się czuję... "Sasori jesteś idealny.." Co to kuwa było?! No nic... Żyje sie dalej..
-Shira.. Nad czym tak myślisz?- zapytał czerwonowłosy.
-Yyy... W sumie troche mi głupio przez to wydarzenie z rana... >.>
-Hmm?
-No przez to, że tak się na Ciebie bezczelnie wturlałam wiedząc, że ty też nie śpisz...
-T...T... Też???- chłopak lekko się zaczerwienił.
-No, bo chwilę przed tym jak się ode mnie oderwałeś czułam, że jest cieplej niż kiedy spałeś.. Jak już się oderwałeś to byłam pewna iż nie spałeś... Chciałam jakoś się obrócić, ale wtedy.. No cóż... Moja głowa napotkała twoją klatę... - Tu spuściłam głowę czerwieniąc się z deczka.
-A.. Ahhaa.. I czemu się na mnie wtoczyłaś?- czekoladowe oczy chłopaka patrzyły na mnie z wyczekiwaniem..
-Uyy.. Hmmm... Jakby to..? Ymm.. Wiem! Chciałam pppoczuć cię całego...- Tu spuściłam głowę tak nisko, żeby włosy przysłaniały moją zburaczałą twarz... Jednak Sasori wcale nie wyglądał lepiej. Szybko potrząsnęłam głową i rumieniec znikł... Jak dobrze nauczyć się panować nad emocjami! ^^
-Yyy... Umm...- chłopak nie bardzo wiedział co powiedzieć- Jakby to.. Hmm.. Bo jjja.. Ja się... Yhh! Wcale nie chce tego mówić! >///<
-Sasori... Spokojnie obgadamy to w domu... Okej?
-Jasne, jasne...
W tym momencie weszliśmy do szkoły.
-Jaką mamy pierwszą lekcję? - Zapytałam już opanowana.
- Matematyka, albo Polski.
- O jezuu >.<
- Matematyka.
Zabrzmiał dzwonek. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy razem w ławce. Nauczycielka sprawdziła listę obecności. I zaczęło się sprawdzanie pracy domowej... Idiotka prosiła KAŻDEGO do swojego biurka, sprawdzała i co niektórych pytała przy tablicy. Ja byłam pytana, a Sasoriemu się upiekło.
Nauczycielka podyktowała mi w chuj długi i trudny przykład. Na początku wydawał się łatwy... Ale taki nie był. Usłyszałam, jak Sasori mi podpowiada.
-Khe.., khe ty..khe..siąc.. Khe ale mnie gardło boli.. Khe khe dwadzieścia...khekhe.. Siedem. - Wykaszlał mi dobry wynik. Profesorka odesłała mnie do ławki, i podeszła do Sasoriego.
-Czy mi się wydaje, czy jej podpowiadałeś?! - Wpieniła się matematyczka.
-Ja? Ja nigdy bym nikomu nie podpowiedział...
-I jeszcze mi się sprzeciwiasz?!
-Proszę pani... On nie chci..- zaczęłam niepewnie, ale ta gnida mi przerwała
-Jesteście w spisku! Przeciwko mnie! A ja uważałam was za dobrych uczniów.. MARSZ DO DYREKTORA!- Matematyczka wydarła się na nas, a na jej czole pulsowała żyłka.
-D..dobrze ._.- odpowiedzieliśmy razem, po czym wyszliśmy z sali.
-Hahahahah... Durniu, co ty zrobiłeś? XD- zapytałam siadając na podłodze ze śmiechu.
-To ja staram Ci się pomóc, a Ty tak mi się odwdzięczasz? Wyśmiewając mnie? Nie spodziewałem się tego po tob...- nie dokończył, ponieważ mocno go przytuliłam. Nie panowałam nad sobą.
-Prze.. Przepraszam... - Wydukałam, po czym od niego odeszłam i pobiegłam w stronę gabinetu dyrektora. Co się ze mną dzieje?
-Shira, poczekaj. - Czerwonowłosy chłopak pobiegł za mną i złapał mnie za rękę. - Nic się nie stało. W sumie to się cieszę, że nas wywaliła z klasy :)
-Ja też ^^.
-To idziemy do tego dyrektora, czy sobie odpuszczamy, i idziemy na wagary? - Zapytałam patrząc mu w oczy.
-A jak myślisz? >:)
-Czyli wagary? ^^ - Bardziej stwierdziłam, niż zapytałam, a on pociągnął mnie w stronę męskich kibli.
-Sasori, co ty robisz? - Zapytałam lekko przestraszona.
-No musimy wyjść tak, żeby nas nikt nie zauważył, prawda?
-No tak, ale mamy użyć kibli jako teleportu? >.<
-Hahahahah XD nie, przykro mi, ale nie. Wyjdziemy oknem.
-Aaa.. Taki dobry :D. Ale ja nie dosięgnę do okna :c
-Jezu, to cię podsadzę =.= - Jak powiedział, tak zrobił. Ja oczywiście musiałam się skaleczyć o jakąś wystającą blachę przy zeskakiwaniu z okna, a Sasori wyszedł bez szwanku.
-Sasori, skaleczyłam się :)
-Sieroto boska... Ponieść cię?
-No pewnie, rozcięłam sobie nadgarstek, trzeba mnie nieść xD
-A dobra xD to idziemy, zanim ktoś zobaczy, że nas nie ma. Poszliśmy do domu. Sasori opatrzył mi rękę.
-No dobra... To jaki jest plan?
-Yyy... Posiedzimy tak mniej więcej do przerwy, a potem wrócimy do szkoły.
-Wiesz co?
-Co?
-Może jednak powinniśmy iść do dyrka?
-Żeby nas opieprzył? A na co to? A po co to?
-No bo zawsze lepiej mieć opieprz od dyrcia, niż żeby potem na cweluska skapnęła sie, że nie byliśmy u niego, nie?
-A czego sie tak boisz?
-Bo nie chce żebyś przeze mnie miał problemy z rodzicami, podczas gdy moim opiekunem prawnym jest Maity, który pochwala takie zachowanie... Bo sam lepszy nie był... >.>
-Opiekunem prawnym? O co chodzi?
-Bo przyjechałam tutaj ze zbyt odległego miejsca, żeby moi rodzice mieli jak wpisywać mi zwolnienia, przychodzić do dyrektora i na zebrania, więc dali mi odpowiednie dokumenty, które miałam zamiar dać Maity'emu do wypełnienia, żeby mógł pełnić funkcje mojego rodzica- skłamałam opuszczając głowę. Moi rodzice tak naprawde nie żyją od kiedy miałam dziesięć lat, a jedynymi osobami, które o tym wiedzą są Maity, Pein i Deidara...
-A... Aha... Ymmm... Współczuje..
-Ale czego?
-Oddzielenia od rodziny..
Moje ręce się zatrzęsły... To zdanie zabolało... Bardzo zabolało...
-Shira? Co się stało?- czerwonowłosy dosyć mocno sie zaskoczył...
-Troche mi zimno.. Chodźmy lepiej do tego dyrka...
-Dobra...
Wstaliśmy i poszliśmy z powrotem do szkoly. Poszliśmy do dyrektora. Zapukałam.
-Prosze wejść.
-Dzień dobry.- powiedzieliśmy naraz.
-Ooo... Czyżby gołąbki z klasy drugiej E?
-Yyy... Ttak...- powiedziałam.
-To dobrze już bałem się iż nie przyjdziecie.
-Ale jesteśmy- to mówiąc uśmiechnęłam sie.
-A co Ci się stało w rękę młoda damo?
-Sama nie wiem... Zauważyłam to jak szliśmy do pańskiego gabinetu...
-I dlatego jesteście tak późno?
-Troche trudno było znaleźć panią pielęgniarkę..
-Aha... Dobrze... Przejdźmy do prawidłowego tematu tej rozmowy... Chłopcze...
-Tak?
-Podobno pomagałeś tej młodej damie kiedy robiła zadanie przy tablicy... To prawda?
-Znaczy miała lekki problem, to chciałem jej pomóc...
-Rozumiem też w twoim wieku wielokrotnie robiłem coś takiego...- dyrektor szeroko się uśmiechnął- i dziewczyna, ktorej pomagałem po dziś dzień jest moją żoną... To tyle co miałem do powiedzenia gołąbki.. Mam nadzieję, że szybko się nie zobaczymy.
Wstaliśmy i wyszliśmy z sali uprzednio żegnając dyrektora.
-Fascynująca ta jego historia, nie?
-Yhym...
Rozdzialik wcale nie wyszedł taki krótki xD Ogłaszam iż wyjdzie na jakieś dwa, trzy wpisy miłego dzionka i dobranoc :3
~Zuza i Baśka- autorki ^^
Super. Przepraszam, że tak późno komentuje ale miałam szlaban xD. I sorry, że dzisiaj tak krótko.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia :)!
Nie przepraszaj, bo nie masz za co :). Kolejny rozdział pojawi się pewnie niedługo, bo jest nawet napisany ;). Mamy jedną prośbę... Czy mogłabyś podesłać naszego bloga znajomym, których mogłoby to zainteresować? Byłoby nam miło :). Również Cię pozdrawiamy ;*
Usuń